Pogoda dwudziestego trzeciego września była istnym zaprzeczeniem wczorajszych słów prezenterki, która zapowiedziała znaczny spadek temperatury, przez co ludzie założyli cieplejsze kurtki wyciągnięte z samego dna szaf. Właśnie tego dnia słońce kierowało swoje jasne promienie na twarze przechodniów wywołując u nich zmieszane i niekoniecznie pozytywne uczucia.
Tylko domownicy posesji Parków zdawali się nie przejmować panującą na zewnątrz atmosferą.
Sehun jak zwykle siedział rozwalony na kanapie z pilotem w ręku oglądając najnowszą dramę, a niekiedy wypuszczał z ust westchnienia rozmarzenia w kierunku swojego ulubionego aktora. Chanyeol natomiast od kilku godzin zajmował jadalnię usiłując stworzyć projekt budynku, lecz jedyne co w tamtej chwili mu wychodziło to pokrywanie ciemnej podłogi kolejnymi zgniecionymi kartkami. Jednakże najwięcej uwagi przykuwała kręcąca tyłkiem w rytm muzyki Hanbyul, która była zajęta przygotowywaniem obiadu. To właśnie dzięki jej zaangażowaniu w całym domu roznosiła się kompozycja najróżniejszych zapachów wywołująca uśmiech na twarzy Sehuna i kompletnie zajętego pracą Chanyeola. Zapewne przypadkowy gość nigdy nie domyśliłby się, że półtora roku temu w tej rodzinie miała miejsce taka tragedia.
Jedynie w sercach osieroconego rodzeństwa nadal kwitła pustka i żal, bo przecież nie da się zapomnieć dnia, w którym na zawsze straciło się swoich rodziców.
♦♦♦ (♫)
- Chanyeol. Chanyeol! CHANYEOL! Ile razy jeszcze mam cię wołać? Chodź tu i pomóż mi. - Zdenerwowany i zdeterminowany głos Hanbyul bez trudu przedarł się przez głośną melodię wydobywającą się z radia. Sprawiło to, że dotychczas spokojnie siedzący Sehun lekko podskoczył, jednak po chwili postanowił wrócić do oglądania zapierających dech w piersiach aktorów.
- Za chwilę. Jestem zajęty. - Dało się słyszeć niski głos bruneta dochodzący z jadalni.
- Zajęty?! Czym niby?
- Czymś, czego twoja mała główka nie zrozu...
- Oj, noona. Daj mu spokój - oznajmił w końcu znużony blondyn, który nie słyszał telewizora. - Przecież rano ględził o tym, że musi coś tam zrobić.
- Och! Odezwał się ten, co najwięcej wie. Tylko siedzisz i siedzisz, a wszystko inne jest na mojej głowie. Czy ja mieszkam w tym domu sama?
*puk puk*
- A teraz kogo przywiało? - Zapytała brunetka unosząc w poddańczym geście ręce i kierując się ku drzwiom. - Uroczyście oświadczam, że jeżeli Jongin znowu przyszedł po brązowy cukier, to wywalę i jego i cie...
- Witam serdecznie. - Oznajmił policjant wyciągając z kieszeni munduru legitymację. - Nazywam się Bang Youngguk i jestem z miejskiej komendy policji w Seulu. Zastałem pana Park Chanyeola?
Kobietę zamurowało. Przestała obchodzić ją muzyka, widmo zakończonej przed paroma sekundami kłótni, ani policjant stojący przed nią. Ważne było tylko to, że odnosiła wrażenie, iż historia zatacza koło. Funkcjonariusz widząc zachowanie i strach w oczach Hanbyul bezceremonialnie przeszedł obok niej, a jego zimne spojrzenie dostrzegło młodego chłopaka zajmującego kanapę. Bez zastanowienia podszedł do niego i chwycił za ramię, oznajmując, że jest aresztowany.
Mahoniowe drzwi prowadzące do jadalni uchyliły się lekko, a zza nich wyszedł architekt ze zdziwioną miną. Komisarz natychmiastowo przeniósł wzrok na nowo przybyłą osobę, a w jego głowie pojawiło się zdjęcie, które pokazał mu przełożony.
- Park Chanyeol? - Zapytał.
- Tak. A mogę spytać, o co chodzi?
- Jest pan oskarżony o usiłowanie morderstwa - oznajmił.
♦♦♦ (♫)
Młoda blond włosa kobieta przemierzała szybkim krokiem park niosąc za sobą dźwięk obcasów uderzających o granitowy chodnik.
Jej ciemny płaszcz powiewał na wietrze ukazując szczupłą sylwetkę zakrytą jedynie krótką, czerwoną sukienką. W drobnej dłoni trzymała prostokątną, skórzaną torebkę, a na jej palcach mieniły się drogie pierścionki. Była tak zdenerwowana, że nie dostrzegała swojej sześcioletniej córki i osiemnastolatka, którzy pośpiesznie za nią kroczyli, a dla ludzi dookoła sytuacja ta wydawała się być groteskową, chociaż jak wszystko inne, miała swój powód.
- Oppa, bawimy się w ganianego?
- Ri, gwiazdeczko, nie - powiedział Jongin spoglądając na małą dziewczynkę, którą trzymał za zmarznięta rączkę. Jednakże po chwili, brunetowi wpadł do głowy pewien pomysł. - A właściwie... Tak! Uwaga, przygotuj się. Za trzy, dwa, jeden... Gonimy mamę! - Wykrzyknął chłopak, delikatnie popychając Jinri, która była dla niego oczkiem w głowie, po czym przyśpieszył kroku doganiając najmłodszego członka rodziny.
- Mamooo! - Pisnęła sześciolatka, która po chwili upadła wskutek gwałtownego ruchu matki. Kim natomiast, widząc zbolałą minę dziewczynki, wziął ją na ręce i troskliwym głosem spytał, czy wszystko w porządku. Podczas kiedy tamta dwójka rozmawiała ze sobą, Krystal patrzyła na nich z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, a po chwili zapytała:
- Co wy robicie? Weźcie się w garść i nie róbcie mi wstydu na środku miasta.
- Ale mamo... - Jinri przeniosła swój zaszklony wzrok na matkę nadal będąc na rękach Jongina, a malutkie paluszki wplotła w jego gęste włosy.
- Krystal mogłabyś być milsza dla Sulli.
- Ooo proszę bardzo! Nawet sobie przezwiska powymyślaliście. A może będę zaszczycona i usłyszę jakie jest twoje?
W oczach Ri momentalnie pojawiły się iskierki radości, spowodowane nagłym zainteresowaniem ze strony jej mamy. Nie kryjąc swojej ekscytacji podskoczyła parokrotnie w ramionach osiemnastolatka i wykrzyknęła:
- Kaikaikaikai! Oppa to Kai!
- Och, cóż za szczęśliwa rodzinka - oznajmiła z sarkazmem Krystal teatralnie wywracając oczyma i kierując się w stronę ulicy. Brunet widząc zachowanie ukochanej postawił Sulli na ziemię szybko podbiegając do starszej, po czym położył dłonie na jej policzkach.
- Skarbie, po co się denerwujesz? Wiesz, że to ciebie najbardziej kocham. Nie lubię, kiedy jesteś zła.
Blondynka próbowała przerwać chłopakowi zbyt długi monolog, lecz ten przyłożył palec do jej malinowych ust i kontynuował:
- Krystal, kochając ciebie nie mogę odtrącać Sulli eee... Jinri - naszej pociechy. Przed i po pojawieniem się Jinri nadal kocham cię tak samo. Pamiętaj o tym.
- To miłe z twojej strony, ale wybacz, jestem umówiona z Suzy u kosmetyczki. Za pół godziny.
- Znowu?! - Wykrzyknęli w tym samym czasie zaskoczeni Sulli i Kai.
♦♦♦ (♫)
Park Hanbyul tracąc rodziców półtora roku temu nie przypuszczałaby, że jeszcze kiedyś nadejdzie taki moment, w którym po raz kolejny znajdzie się na posterunku policji, aby pomóc swojemu bratu. Teraz skazana była sama na siebie, a wewnętrzne poczucie obowiązku umotywowanie było szczerą miłością do młodszego rodzeństwa. Dlatego też siedząc w pokoju odwiedzin, zanim przyprowadzono Chanyeola, przez jej głowę przeleciały dobre wspomnienia z czasów, gdy ich rodziciele byli jeszcze z nimi. Począwszy od pierwszych wspólnych świąt, które była w stanie zapamiętać, poprzez początki życia szkolnego uwieńczone troskliwymi uwagami rodziców. Kończąc na ostatnich wspólnych wakacjach spędzonych nad morzem. To prawdopodobnie one były pokładem wszelkich sił Hanbyul i źródłem nadziei na to, iż mogą nadal stać się rodziną, nawet bez jej dwóch członków.
- Noona ja... Chyba nie wypuszczą mnie stąd tak szybko.
- Ale chwilkę, Yeollie wytłumacz mi cokolwiek.
- To nie ma sensu. I tak nikt mi nie wierzy. Proszę tylko abyś... Abyś mi pomogła.
- Dobrze Chanyeol. Powiedz szczerze, ty tego nie zrobiłeś, prawda?
- Wiesz... najgorsze, co w tej chwili mogłaś zrobić to zwątpić we mnie.
- Czas minął - oznajmił strażnik, a po policzku Chanyeola i Hanbyul spłynęły łzy wyznaczające drogę, niekoniecznie prowadzącą do prawdy.
♦♦♦ (♫)
Smutek.
Jedynym uczuciem, którego doświadczała w tamtej chwili dwudziestoośmiolatka był właśnie on. Na tyle silny, by zniszczyć wszelkie emocje w jej sercu i wystarczająco destrukcyjny, aby po chwili nie było już nic.
Tylko pustka.
A właściwie wszystko, ponieważ nicość stała się równowartością całości, którą odczuwała.
Jedynie obojętność.
I drzwi malujące się przed oczami Hanbyul, za którymi skrywały się uczucia powiązane z przeszłością uniemożliwiającą krok w przyszłość. To właśnie ją gubiło.
♦♦♦
- ... I oczekujesz ode mnie pomocy?
- Dokładnie. Chcę, żebyś pomógł mi tak, jak ja pomagam Chanyeolowi. - Słysząc ostatnie zdanie brunet siedzący przy biurku obok delikatnie drgnął, co świadczyło o zwróceniu większej uwagi na rozmowę.
- A wiesz może, kto będzie prokuratorem?
- Jeżeli dobrze pamiętam to jakiś Chińczyk - te słowa sprawiły, że adwokat siedzący obok wytężył słuch czekając na kontynuację. - Chyba Wai Yipan? - Powiedziała koślawą chińszczyzną Hanbyul.
Decyzja bez chwili wahania została podjęta.
- Wezmę to! - Oznajmił brunet, a dźwięk spadających papierów poparł jego wybór.
♦♦♦
♦ A/N: Witamy. Nadszedł ten dzień, kiedy wreszcie dodajemy pierwszy rozdział "Drugiej Prawdy". Yehet~!Jeszcze wczoraj po ciężkich negocjacjach i presją wywołaną nadchodzącym sprawdzianem z WOSu w pocie czoła oraz w towarzystwie ciepłego kaloryfera i kokosowych ciasteczek kończyłyśmy rozdział i oto jest!Mamy nadzieję, że się spodoba i czekamy na Waszą opinię.PS Z całego serduszka dziękujemy Miss.Alice i Misiowi Yogi za dołączenie do grona obserwatorów <3 ♦
§ XOXO ~ Sejin i Soomi §