środa, 8 kwietnia 2015

Confetti kiss

BaekYeol | HunHan | KaiSoo | TaoRis | crack | fluff | romans | oneshot

xxxx

Cóż, zazwyczaj nie narzekałem na swoich przyjaciół.
Racja, byli – jakby to delikatnie ująć – dość specyficznymi ludźmi, jednak jedynymi w swoim rodzaju. Dodatkowo, jestem prawie pewien, że równie wścibskich i natrętnych osób, które zarazem byłyby dla mnie na tyle ważne, już nie ma. A szanse, że jeszcze kiedykolwiek kogoś takiego znajdę są jak jeden na milion.
I dotychczas, z ręką na sercu, ani razu nie pomyślałem nawet o tym, żeby się ich pozbyć mimo, iż już dawno powinienem.
Bo byłem cierpliwy, jednak cierpliwość też się kończy. Szczególnie, kiedy twój dom już dłużej go nie przypomina, a pomieszczenie, w którym wcześniej spędzałeś większość czasu, stało się salą wykładową, w której obecnie prowadzone były zajęcia.
Poświęcone całowaniu.

- Mmm.. dobrze Soo. Teraz złap mnie za kark. Pokażę ci coś ciekawszego – usłyszałem głos Jongina i w tym samym momencie dotarła do mnie pewna rzecz.

Przegrałem.
Mój pokój stracił niewinność, o którą tak walczyłem. Te wcielenia szatana w końcu dostały to, czego chciały, a ja przegrałem. Po raz pierwszy w życiu.
Zamknąłem drzwi.
Koniec końców mój dom został przejęty. Każde jego pomieszczenie.
Baekhyun próbował przekonać Chanyeola, aby nie zmywał jego ‘pięknego’ makijażu, w którym wyglądał niczym przerośnięty klaun chcący deprawować małe dzieci, chociaż ten zdążył już pozbyć się połowy, przy okazji zalewając całą łazienkę.
Tao wraz z Yifanem półleżeli pod zamkniętymi drzwiami do sypialni moich rodziców (których na szczęście tu nie było, bo postanowili wyjść na romantyczną kolację), opowiadając sobie jakieś niestworzone historie, które tylko oni mogli zrozumieć.
Junmyeon okupował salon zapatrzony na jakiś dokumentalny film robiąc przy okazji notatki, a mi pozostała jedynie kuchnia, gdzie czekało na mnie trio prawdziwych diabłów mogących wprowadzić w zakłopotanie najbardziej pewną siebie osobę, jaka istnieje. Szkoda tylko, że ja należałem do kompletnie przeciwległej grupy.
W takich chwilach zawsze żałowałem, że nie ma przy mnie Sehuna. On jako jedyny potrafił sprawić, że zamkną się na więcej niż dwie sekundy – potęga najmłodszego, tak myślę. Jednak Hunnie nadal się uczył, co oznaczało jego nieobecność, a moje przymusowe zmaganie się z piekielną dziesiątką.
To nigdy nie było i nie będzie dobre dla mojego zdrowia.

- Hej! Lulu! – Po raz kolejny przez głośnie zachowanie Chena podskoczyłem jak panienka. Świetnie, niech dalej niszczy moją już i tak niską reputację. – Co taki zamyślony jesteś?

- Jak to co, Chen Chen? Pewnie myśli o mokrych usteczkach naszego Sehunniego. – Spojrzałem na Minseoka z przerażeniem. – No co? Nie stęskniłeś się jeszcze za głębokim, niskim i seksownym głosem swojego chłopaka? – Już otwierałem usta, żeby odpowiedzieć, kiedy machnął ręką – nieważne~ nie odpowiadaj. I tak wszyscy znają prawdę. – Później kiwnął głową w stronę Yixinga. – A ten co?

Zhang orientując się w końcu, że jest on głównym obiektem zainteresowania Jongdae i Minseoka uśmiechnął się przerażająco i ignorując pytanie Kima, poświęcił całą swoją uwagę mnie.

- Lu, jesteś czerwony – znowu ten śmiech.

- Debilu, to rumieńce! – Wykrzyknął Xiumin i szybko zszedł z krzesła podchodząc do Chena. – Wygrałem – duma w jego głosie i wyciągnięta dłoń dały mi jasno do zrozumienia, że znowu założyli się o coś, co dotyczyło mnie.

Westchnąłem. – O co tym razem?

- Nieważne o co! Ważne, że mam pieniążki. – Uradowany wyrwał je Koreańczykowi, po chwili przyciskając do piersi. – Moje kochane!

A Yixing dalej praktykował śmiech psychopaty.

xxxx

Tego samego wieczora, jednak parę godzin później zebraliśmy się w salonie, aby obejrzeć film.
Oczywiście wszyscy prócz mnie wybrali horror. Jak zawsze musieli kopać leżącego.
Dookoła było pełno butelek po napojach, papierków i okruchów, a popcorn nadal latał w powietrzu na skutek wojny wytoczonej przez Baekhyuna, który ubzdurał sobie, że miejsce obok mnie zawsze musi być dla niego wolne.
Jednak na nieszczęście wszystkich usiadł tam Kai. Dlatego też pewna część zirytowana była ciągłymi narzekaniami Byuna, a inna – tak, tylko ja – faktem, że na głowie miałem więcej popcornu niż włosów.
Po pewnym czasie, podczas którego próbowałem skupić się na filmie, bardzo nudnym swoją drogą, miałem dość, bo tylko jedna rzecz siedziała mi w głowie.
A właściwie data.

- Ja już tak dłużej nie wytrzymam! – Wykrzyknąłem budząc tych, którzy spali, a innych lekko strasząc.

- Za bardzo się boisz? – Zapytał Jongdae od razu podchodząc do Minseoka z wyciągniętą dłonią. Jednak ten pokiwał przecząco głową.

- Tęsknisz za Sehunem, prawda?

- Nie. Znaczy… tak, ale to nie o to chodzi – zreflektowałem, a Xiu ponownie wyciągał pieniądze od Chena.

- To o co? – Zapytał Junmyeon.

- Banany wypowiedziały kolejną wojnę? – Tym razem odezwał się milczący dotąd Yixing, od razu będąc pod czujnym spojrzeniem Kima, który zapewne starał się zdefiniować przypadłość, na którą cierpi Zhang.
Jednak jemu, tak jak każdemu z nas, nie udało się, ponieważ był to już przypadek nie do odratowania.

- Ja… - Popatrzyłem po każdym z osobna. – Nie wiem, co dać Sehunowi na urodziny – wyszeptałem, a pozostali wybuchli głośnym śmiechem.

- Cóż… - Kai objął mnie ramieniem. – Ja proponuję żebyś dał mu swoje ubrania.

- C-co?

- Ah.. Nie rozumiesz. Mogłem się domyślić – westchnął. – Pomyśl Lu, w co się ubierzesz, jeśli to jemu oddasz wszystkie swoje ciuchy? – Mrugnął do mnie. – Spodoba mu się. Na pewno.

- Nie słuchaj go! – Oznajmił Tao siedzący obok. – Lepiej będzie, jeśli zaprosisz go na romantyczną kolację, a potem… - Poruszył znacząco brwiami.

Z kim ja się zadaję?!

- Milcz. – Jongin zakrył uszy Kyungsoo – nie możesz go uświadamiać przede mną. To moja robota!

- Kai, on jest starszy od ciebie. – Kris objął ramieniem Tao, który zaraz się do niego przytulił. – Wie dużo więcej niż byś się spodziewał.

- J-Jak to? – Kim cały pobladł, patrząc z przerażeniem na swojego chłopaka, który szeroko się uśmiechnął.

W tym czasie Baekhyun wstał z kolan Chanyeola i pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni, gdzie później dołączyli do nas Yixing, Jongdae i Minseok.
Wiedziałem, że cokolwiek planują, nie wyjdzie mi to na dobre.

- Siadaj – powiedział Byun popychając mnie w stronę łóżka, na którym usiadła już pozostała trójka.

Następnie sam zajął miejsce naprzeciwko mnie i z miną znawcy, pocierając dwoma palcami swoją brodę zaczął intensywnie myśleć, co podkreślała pionowa zmarszczka powstała na jego czole. Co chwilę zmieniał obiekt swojego zainteresowania i patrzył na niego z mrożącą krew w żyłach miną. W końcu po pewnym czasie uśmiechnął się szeroko.

- Tak więc drogi Luhanie – wcale nie brzmiało to pokrzepiająco – poszukujesz prezentu dla swojego chłopaka – kiwnąłem głową.

- Ale nie masz żadnego pomysłu – dokończył Minseok, a ja znowu tylko przytaknąłem. – Cóż…

- Pomożemy ci – dodał uradowany Chen. – Tylko musisz nam w pełni zaufać.

Właściwie z tym zawsze był największy problem, ponieważ przy ludziach takich, jak oni trzeba było mieć się na baczności. Gdziekolwiek nie byliście, czegokolwiek nie robiliście. Zawsze, ale to zawsze trzeba było uważać.
Ponieważ prędzej czy później i tak nastałby taki dzień, w którym znudzony Baekhyun wymyśliłby jakąś grę przez co ty skończyłbyś na przymusowym opowiadaniu swoich najbardziej upokarzających wydarzeń z dzieciństwa i nawet własny chłopak nie byłby w stanie w jakikolwiek sposób tego zatrzymać; Yixing prawdopodobnie i tak znalazłby sposób, dzięki któremu musiałbyś wysłuchać jednej albo przynajmniej kilku historii, po których nie wiedziałbyś jak się nazywasz, a Jongdae i Minseok zapewne zmusiliby cię do wystawienia przedstawienia, w którym pokazujesz jak całujesz się ze swoim chłopakiem (albo kimś, kogo sami wybiorą, jeśli nie zgodzisz się za pierwszym razem) tylko dlatego, że wszyscy uważają takie rzeczy za pokazywanie tego, jak bardzo są szczęśliwi, że jesteś ich przyjacielem twierdząc, że nie ma od tego ucieczki.
I rzeczywiście. Gdy tak mówią, jest to prawdopodobnie jedyny moment, w którym nie ma ani krzty kłamstwa. Nieważne czy takiego, które miałoby działać na twoją korzyść czy nie.
Od nich nie ma ucieczki, a w tym przypadku akceptacja każdej początkowej propozycji jest najlepszym wyjściem, aniżeli kierowanie się nadzieją, że kolejne będą bardziej normalne.
Dlatego też słowa, które później wypłynęły z moich ust wcale nie były poparte szczerą chęcią akceptacji tego, co postanowili, jednak przymusowym ratowaniem własnego tyłka

- U-Ufam...

- Oj, Xiao Lu, nie słyszę przekonania w twoim słodkim głosiku - powiedział Yixing ze swoim charakterystycznym, upiornym uśmiechem na ustach przybliżając się do mnie nieco. W następstwie czego odsunąłem się do tyłu plecami dotykając oparcia mojego łóżka i patrząc błagalnie na pozostałą trójkę.


Z pomocą przyszedł mi Baekhyun, który gwałtownie zeskoczył z materaca i zaczął chodzić w kółko, jednocześnie drapiąc się po głowie.
Mój pokój nie był wielki. Stało w nim dość duże łóżko, za każdym razem okupowane przez wpraszających się gości, przez co ja zawsze lądowałem na podłodze przykrytej miękkim, beżowym dywanem. Było też kilka półek na książki i komoda, w której trzymałem swoje ubrania, a oprócz tego inne graty, których nigdy nie byłem w stanie się pozbyć, bo mimo swojej bezużyteczności łączyło się z nimi wiele ważnych dla mnie wspomnień. No i oczywiście biurko ukryte obecnie pod wielką stertą pogniecionych kartek, gdzie wcześniej zapisywałem pomysły na prezent dla Hunniego. Oczywiście wszystkie odrzucone.
To właśnie one zainteresowały Byuna najbardziej i, po wzięciu kilku z nich w dłoń, ponownie zaczął krążyć czytając je na głos:

- Bukiet czerwonych róż z przypiętym do nich liścikiem - posłał mi zdegustowane spojrzenie. - Nie - kartka wylądowała na podłodze.

- Nie wiedziałem, że z naszego jelonka taki romantyk jest. - Skomentował uśmiechnięty Minseok po chwili uciszony lekkim uderzeniem w głowę przez Chena, który obecnie zdecydował pomóc Baekhyunowi w odczytywaniu pomysłów. Sam się ich wstydziłem, co potwierdzały rumieńce ukazujące się kolejny raz na moich policzkach, więc dlaczego oni musieli mnie jeszcze dobijać?!

- Książki - wywrócił oczami - może jeszcze psychologiczne, co? - Uniosłem lekko kąciku ust, a on wciągnął głęboko powietrze widząc potwierdzenie swoich obaw na papierze. - ZDECYDOWANIE NIE.

- Zestaw do m-makijażu?! Luhan? - Spojrzałem na niego niepewnie. - L-Luhan ty się d-dobrze czujesz?! - Podbiegł do mnie i przyłożył dłoń do czoła. - Nie masz gorączki...

- Co?! Nasz Luhannie jest chory?! - Wykrzyknął przestraszony Yixing od razu przyciskając moje ciało do swojego. - Och.. Mój biedny jelonek, jak mogłem dopuścić do tego, że jesteś w takim stanie?

Tym razem to Minseok zabrał głos i, łapiąc Zhanga za ramię, powiedział:

- Jak tak się martwisz to może zejdziesz do kuchni i zrobisz mu gorącej herbaty, co?

- Ach.. Tak, tak. Tak zrobię - oznajmił podchodząc do drzwi - Lu trzymaj się! Zaraz wrócę - i wyszedł. Jongdae natomiast wstał za nim i zamknął drzwi na klucz po czym przybił piątkę starszemu.

- Dobrze, skoro przerwa na Yixinga już się skończyła to może wrócimy do naszego poprzedniego zajęcia? - zasugerował Baekhyun, po czym kontynuował: - Lu powiedz mi, dlaczego?

- Co dlaczego? - Spytałem mało inteligentnie.

- No jak to co?! J-Jak coś takiego mogło nawet ci do głowy przj.. - Zaczął jednak widząc kreski na moich oczach zamilkł.. - Nieważne. Co jest dalej? - Powiedział sam do siebie - kupić mangę yaoi.

Wszyscy zamilkli.

Pierwszym, który odważył się przerwać bardzo (przynajmniej dla mnie) krępującą ciszę był Minseok, który w takich sytuacjach był jedynym potrafiącym zachować trzeźwość umysłu.
Na swój sposób oczywiście.
- Jak bardzo jest źle?
- Nawet sobie sprawy nie zdajesz, Min.. - Stwierdził, po czym gestem ręki zawołał jego i Chena. Zaczęli naradzać się dokładnie tak, jak robią to drużyny podczas meczu. Stwierdziłem, że wcześniej było źle, prawda? Otóż myliłem się, bo moje prawdziwe katusze rozpoczęły się właśnie w tej chwili. - Luhan - spojrzał na mnie, kiedy już odsunęli się od siebie.

- T-tak?

- Masz jedno zadanie - zawiesił na chwilę głos, aby zbudować niepotrzebne napięcie. - Zajmij się Sehunem tak, żeby nam nie przeszkadzał.

- Co? Dlaczego? Jak? - Świetnie. Widocznie żaden z nich nie jest mi potrzeby. Sam potrafię się w wystarczającym stopniu upokorzyć.

- Bo jesteś jego chłopakiem? Bo nie będzie uważał tego za podejrzane, jeśli wszędzie będziesz za nim chodził? - Jongdae przewrócił oczami - i tak to robisz.

- Ej! To nieprawda! - Próbowałem ochronić resztki mojej godności, jednak przypominając sobie, że jednak ma rację spuściłem głowę w dół. - Nieważne...

- Dobrze.. - Zabrał głos Baekhyun uśmiechając się nieco i zabierając prawdopodobnie ostatnią czystą kartkę z mojego biurka, na której coś napisał. - To ile mamy czasu?

- D-dwa dni.

Uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął.
Na mojej pojawiło się przerażenie, a w uszach do końca życia utkwił jego krzyk.

- Luhan!!!

xxxx

W dniu urodzin Sehuna, tak samo jak poprzedniego, udawałem, że nic nie pamiętam.
Starałem się zajmować Hunniego na tyle, żeby i on sam zapomniał, bo nie chciałem, żeby był smutny. Na siłę wyciągnąłem go do kawiarni, którą często odwiedzaliśmy, kilka razy do sklepu udając, że czegoś nie kupiłem, na spacer z psem sąsiadki, jednak i tak najlepszym wyjściem okazało się zajmowanie go pocałunkami, przytulaniem i szeptaniem czułych słówek. Wtedy z zamiłowaniem odwzajemniał moje gesty, a nie z dezaprobatą tak, jak większość wcześniejszych zajęć.
Niestety musiałem też ściśle przestrzegać planu Minseoka, Jongdae i Baekhyuna (Yixinga wykluczyli przez wzgląd na jego tendencję do podróżowania we własnych, niezrozumiałych zakątkach umysłu), co było równoznaczne temu, że wieczorem, podczas nocy właściwie też, zaprzyjaźniałem się z girlsbandami w celu nauczenia się choreografii.
Które chyba jednak mnie lubiły. Tak samo jak ja ich.
Jednak teraz to nie one zajmowały moje myśli, a chłopak, na którego kolanach siedziałem.
Sehun całował mnie długo, jednak bardzo delikatnie, a ja poddawałem się tej pieszczocie, jednocześnie wplątując palce w jego puszyste włosy. Młodszy co pewien czas z czułością przesuwał rękę po moich plecach zakrytych koszulką i wzdychał wprost w usta, co wywoływało dreszcze. Chociaż, prawdę powiedziawszy, nie były one spowodowane jedynie poczynaniami Hunniego, ale też obawą odnośnie tego, co jeszcze wymyślili nasi przyjaciele.
Teoretycznie nie powinno to być nic nienormalnego.
Ale też teoretycznie powinienem im wierzyć.
A nie wierzę.

xxxx

W końcu po dość długiej godzinie oczekiwań, podczas której starałem się zachowywać w miarę normalnie, usłyszeliśmy, jak ktoś otwiera drzwi, a następnie w domu rozlega się głośny śmiech dziesiątki podekscytowanych osób, które nawet nie próbują po cichu wejść po schodach do pokoju solenizanta, który właśnie posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.

- Witajcie! - Wykrzyknął Baekhyun siedzący na barkach Chanyeola, który (sądząc po minie) nie miał łatwo utrzymać kręcącego się chłopaka.

W jednym momencie wcześniej pusty pokój został zagracony wieloma pudełkami, w których zapewne znajdowały się prezenty, a wszyscy z wyczekiwaniem patrzyli na Sehuna.

- Cześć? - Wypowiedział niepewnie. - P-pamiętaliście? - Nadzieja w jego głosie sprawiła, że modliłem się, aby ktokolwiek odpowiedział twierdząco.

- Co? O czym? - Zapytał Jongdae rozwalając się na łóżku najmłodszego.

- Przyszliśmy pograć w nowe gry, o których wcześniej nam mówiłeś - dopowiedział Minseok siadając naprzeciwko telewizora i uruchamiając go. Pozostali natomiast zajęli wolne miejsca na podłodze, przy biurku, a Yixing na parapecie.

Wszyscy siedzieli w ciszy zajmując się różnymi rzeczami, a ja patrzyłem ze smutkiem na solenizanta, który powoli tracił jakiekolwiek chęci do życia.
Już chciałem powiedzieć mu, że ci debile oczywiście żartują, kiedy Chen dostał wiadomość i szybko wybiegł z pokoju, a po chwili to samo zrobił Minseok odprowadzony zdziwionymi spojrzeniami pozostałych chłopaków. Ja z kolei nadal siedziałem przy Sehunie i patrzyłem na jego zrezygnowaną twarz, kiedy w jednym momencie stała się rozpromieniona, a w oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
Dopiero wtedy zobaczyłem jak Jongdae i Xiumin wnoszą różowy tort z palącymi się świeczkami, próbując również powstrzymać się od śmiechu. Nie miałem pojęcia dlaczego, jednak jak zawsze nie wróżyło to niczego dobrego.
Gdy zostałem pociągnięty w ich stronę przez najmłodszego zobaczyłem to, co tak bardzo ich bawiło.
Moją twarz na torcie.
Upokarzające zdjęcie, które zrobili mi podczas jednej z przymusowych wycieczek.
Które obiecali skasować, ale oczywiście, nie zrobili tego.
Słysząc śmiech chłopaka moje policzki pokryły się obfitym rumieńcem, a ja po raz kolejny miałem ochotę zapaść się pod ziemię, jednak wtedy zostałem popchnięty w stronę tortu, Sehun ustał obok mnie i razem zdmuchnęliśmy świeczki.
Kolejną rzeczą, którą pamiętam był krzyczący Yixing z jemiołą w ręku i Baekhyun kładący dłoń na mojej głowie zmuszając mnie do złączenia swoich ust z tymi Sehuna, który nadal śmiał się radośnie. Później był krótki odgłos wybuchu, przez który lekko podskoczyłem w ramionach solenizanta i trwający dalej pocałunek przerwany w momencie, kiedy poczułem coś na wargach młodszego. Spojrzałem na nie, a po chwili i moje usta uniosły się nieco.

- Hunnie - powiedziałem - od kiedy lubisz jeść konfetti? 

Cały pokój wypełnił się gromkim śmiechem, prezenty, te większe i mniejsze poszły w zapomnienie, choć zapewne prędzej czy później zawstydzą mnie bardziej niż Sehuna, a ja po raz pierwszy byłem wdzięczny Yixingowi, bo to właśnie przez niego mój występ taneczny również zszedł na dalszy plan.
Mogłem spędzić czas z Sehunem, patrząc na jego radość.
Przez co ja również byłem szczęśliwy.
Bardziej niż zwykle.
xxxx



A/N: Witam ponownie~ xdd
Wyjątkowo post ten dodany został na konkretną okazję. Otóż Soomi ma dzisiaj urodziny~!
Tak więc chciałabym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji szesnastych urodzin Ty staruchu ;3 Dużo zdrowia, szczęścia i wieeelu feelsów oraz nieskończonych pokładów weny, abyś w końcu mogła na poważnie zająć się jakimiś opowiadaniami, bo wiesz, że ja czekam xdd A cierpliwość moja ma granice xd więc jeśli dalej chcesz mieć możliwość chodzenia z głową na karku to lepiej pisuj~ xdd
Nie no, oczywiście żartuję, bo solenizantce niczego bym nie zrobiła.
Ale ale! urodziny ma się przez jeden przez dzień więc wiesz.. ;3 miej się na baczności.
Oprócz tego, kiedy to czytasz (o ile w ogóle to dodawanie automatyczne wypali xdd) zapewne już dostałaś 'główny' prezent więc mam nadzieję, że Ci się podoba ♥ Co ja gadam? Musi ci się podobać xdd przecież jest ode mnie xdd
Co do opowiadania... również mam nadzieję że przypadnie Ci do gustu, tak samo jak czytelnikom i nie pozostało mi nic więcej jak zaprzestanie rozwlekania się, co jest moją cechą rozpoznawczą i no..
Komentujcie, oceniajcie i polecajcie ;3
Pozdrawiam~
§ XOXO ~ Sejin §

sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ III "I want to help"


Poranny, aczkolwiek chłodny wiatr uderzył w zmęczoną twarz Chanyeola sprawiając, że ten oprzytomniał nieco, a jego bordowe włosy zatańczyły na wietrze. Słońce, które powoli wychodziło zza chmur rozświetlało jego twarz i czekoladowe tęczówki ukazując zazwyczaj mało widoczne jaśniejsze plamki, a na jego policzkach ukazały się różowe rumieńce powstałe w wyniku różnic temperatur panujących w areszcie i na wolności.
Na usta architekta wpłynął lekki uśmiech, który nie był w stanie odzwierciedlić tego, co w tej chwili czuł.
Radość z możliwości przebywania na świeżym powietrzu i świadomość, że nikt nie kontroluje go na każdym kolejnym kroku.
Rozglądając się dookoła zauważył, iż niektóre elementy otoczenia były identyczne.
Jak tamtego wieczora.
W dalszym ciągu pamiętał, jak jadąc samochodem przez niemal puste uliczki Seulu mijał drzewa usłane kolorowymi liśćmi, a deszcz rozmazywał krajobraz czyniąc go niezdefiniowaną plamą.
Pamiętał również zdenerwowanie, jakie towarzyszyło mu podczas sytuacji, która ukształtowała jego dalsze losy i niemałą ekscytację pojawiającą się w momencie przekroczenia progu nieswojego mieszkania i strach, gdy uciekał.
Nim zdążył się zorientować jego nogi, a może właściwie głęboko skrywane pragnienie zaprowadziło go pod budynek najbliższego szpitala. Kolejne czynności wykonywał niemal machinalnie; tak, jakby nie był już dłużej sobą, a zaprogramowanym robotem.
Z roztargnieniem i nutą agresji przemierzał sterylne korytarze, w poszukiwaniu tego właściwego człowieka. W wielkim pośpiechu otwierał kolejne drzwi i wzburzał irytację w pacjentach chcących  odpocząć, jednak nie obchodziło go to, ponieważ chciał znaleźć swój cel. Jego trzęsące się dłonie raz po raz chwytały kolejne klamki, by po chwili ponownie je zamknąć, a on sam powoli tracił wszelakie nadzieje na znalezienie osoby, której poszukiwał. Nie obchodziły go zdziwione spojrzenia pielęgniarek, ani fakt, że swoim zachowaniem mógł wzbudzić podejrzenia ochroniarzy. Przecież roboty robią to, do czego zostały stworzone.
Rozejrzał się jeszcze raz po długim korytarzu, jednak tym razem jego wzrok padł na wcześniej niedostrzeżone drzwi oznakowane numerem sześćdziesiąt osiem. Chanyeol nigdy nie był w stanie uwierzyć w nadprzyrodzone historie różnych ludzi, lecz teraz niemal namacalnie odczuwał przyciąganie tamtego miejsca. Architekt nie mając siły do sprzeciwu, podążył w tamtym kierunku, a w momencie, w którym drzwi ustąpiły pod naciskiem jego dłoni zobaczył bladą sylwetkę zlewającą się ze śnieżnobiałą pościelą oraz stojącą nieopodal kroplówką podpiętą do chudego nadgarstka ze srebrną bransoletką ying yang, którą sam niegdyś jemu podarował.
Przerażonym wzrokiem studiował twarz młodego chłopaka nie dowierzając, że kiedykolwiek może aż tak źle wyglądać.
Gdy na niego patrzył w jego myślach przewijało się wiele słów, które chciał powiedzieć, jednak najgłośniejszymi z nich było poczucie winy.
Bardzo żałował.

♦♦♦

W życiu każdego z nas pojawiają się chwile, kiedy nic nie idzie po naszej myśli.
Ludzie znajdują upodobanie w podcinaniu skrzydeł innym i z wielką przyjemnością manipulują nimi sprawiając, że coś będące w rzeczywistości wspaniałym w ich oczach jest niewarte niczego. Kłamią chcąc ukryć prawdę mogącą im zaszkodzić, bo tak naprawdę ich całe życie od zawsze było tylko ułudą, a oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Żyją myśląc, że wszystko jest tak, jak być powinno, kiedy wcale tak nie jest.
A Byun Baekhyun musi o tym wszystkim wiedzieć.

- Panie adwokacie - wypolerowane, czerwone paznokcie rytmicznie stukały w stół. - Proszę wytłumaczyć  temu przemiłemu panu, że tutaj znajduje się mój brat, a ja chcę go odebrać.

- Przecież powiedziałem już pani, że pan Park Chanyeol dawno stąd wyszedł. - funkcjonariusz stojący naprzeciwko Hanbyul uniósł brew ku górze. - Jak głupia musi pani być, żeby nie zrozumieć tego, o czym mówię pani od pół godziny?

- A jak bardzo musi pan być niekulturalny, aby w taki sposób zwracać się do kobiety? - Baekhyun uniósł jeden kącik ust ku górze. Cała ta nieprofesjonalna sytuacja powoli zaczynała grać mu na nerwach. Czuł się prawie jak biznesmen pośród kur, a jego przekonanie dotyczące głupoty stróży prawa w dzisiejszych czasach tylko właśnie się potwierdziło.

-Ahh, dziękuję Baekkie - kobieta widząc w adwokacie sojusznika, lekko pogładziła go po ramieniu, jednocześnie z wyższością uniosła lekko podbródek. Spojrzała prosto w oczy przystojnemu Bang Younggukowi, który nie mogąc znieść jej pewności siebie - spuścił wzrok. Hanbyul wygrała.

Czarnowłosy widząc zaistniałą sytuację odchrząknął znacząco. - Tak więc, co z Park Chanyeolem?

- Wyszedł. - Stwierdził , chcąc zbyć irytującego go adwokata.

Jednakże nie było to dobre posunięcie, ponieważ wzbudził jeszcze złość we wcześniej zdenerwowanym już Baekhyunie, który właśnie, ukazując stan, w którym się znajduje, zapomniał się i powiedział używając dialektu z jego rodzinnego miasta:

- Widzę, że dzisiaj niczego się nie dowiemy. - Hanbyul zmierzyła nieco zdziwionym wzrokiem Byuna.

- Oh! Baekkie nawet nie wiesz jak twój głos seksownie brzmi, kiedy tak mówisz... - Dialekt z Busan sprawił, że dwudziestoośmiolatka zaczęła marzyć. Nie zauważyła więc tego, jak Bang po cichu oddalił się od nich, jednakże chwilę później spojrzała pytająco na Baekhyuna, a gdy ten wzruszył ramionami, powiedziała: - Wiesz, co? Ja mam tego wszystkiego dość. Jeden ucieka, drugiego w ogóle tu nie ma, a ja nie mam zamiaru ich szukać!

Adwokat dostrzegłszy szybki zanik bojowego nastawienia kobiety zdecydował skorzystać na tym i uśmiechając pod nosem, skierował się w stronę wyjścia.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że stylistka za nim podąży.
Chłodny wiatr uderzył w jego zmęczoną twarz, a czarne włosy zatańczyły na wietrze, natomiast święcące wysoko na niebie słońce zaczęło ogrzewać blade policzki. Wcześniej widoczny uśmiech poszerzył się w akcie radości i dumy z samego siebie.
Z tego, że może znajdować się w miejscu, w którym jest oraz spełniać swoje marzenia, bo tam, skąd pochodzi, nie byłby w stanie.
Nadal wyraźnie pamiętał krzyki zrozpaczonej matki, która błagała jego ojca o to, by poświęcił im trochę więcej czasu niż papierom w swoim biurze. Mimo to, i tak tego nie robił. Ważniejszym dla niego było pracowanie nad udoskonalaniem swoich umiejętności oraz ciągle rosnąca potrzeba zarabiania większej ilości pieniędzy niż dotychczas.
Był materialistą i zagorzałym pracoholikiem, czego Baekhyun nienawidził, jednak nade wszystko zawdzięczał mu jedno.
Większą siłę do realizowania swoich celów.

♦♦♦

Brzdęk kluczy rzuconych na szafkę stojącą w przedpokoju oderwał Chanyeola od jego wcześniejszego zajęcia, którym było parzenie kawy.

- Mówię ci, jeśli tylko zobaczę tego smarkacza, to... - Urwana wypowiedź, niema groźba i dwie pary oczu wystarczyły, aby młody architekt cofnął się o kilka kroków do tyłu. - O, patrzcie, kogo my tu mamy? Hmm.. kogoś, kogo jeszcze rano tutaj nie było.

- Hanbyul...

- Nawet nie próbuj mi się tłumaczyć! Nie jesteś już nastolatkiem, a ja twoją matką! Powinieneś umieć o siebie zadbać... - Kobieta energicznie gestykulowała, jednocześnie posyłając bratu spojrzenie, które w każdej chwili mogłoby zabić.

- Ale.. - Park był zmieszany, co było doskonale słyszalne w jego głosie. Natomiast postać stojąca koło siostry wprowadzała go w lekkie zażenowanie.

- Natychmiast mów, gdzie byłeś!

- U-u Tao. - Odpowiedział z wahaniem Koreańczyk, wlewając napój do kubka.

Nie odzywający się wcześniej czarnowłosy na dźwięk tego imienia wziął głęboki oddech i z niepokojem spojrzał na Chanyeola. - Dlaczego tam poszedłeś?

- Ch-chciałem zobaczyć, jak... jak się czuje.

- CO?! - Wykrzyknęła zbulwersowana dwudziestoośmiolatka, podchodząc bliżej architekta. Po chwili położyła swoje zadbane dłonie na blacie kuchennym tak, jakby ta pozycja miała ułatwić jej uspokojenie się. Od nadmiaru wiadomości zaczynała czuć pulsowanie w skroniach. - Wiesz, Yeollie - w słodkim głosie brunetki słychać było dużą dozę sarkazmu. - Jesteś debilem, wcześniej nie udało ci się go zabić, to teraz szukasz ku temu sposobności? Być może Sehun ma rację.

Baekhyun słysząc bolesne oskarżenia kierowane w stronę Chanyeola, podszedł do starszej, położył dłoń na szczupłym ramieniu i zbliżając się do jej ucha, cichym głosem powiedział:

- Możesz tego żałować. - Słowa te były idealnym odzwierciedleniem tego, co stało się moment później.

Właśnie w tamtej minucie, wszystkie oskarżenia, które zostały już rzucone w jego stronę powróciły, a on na nowo zobaczył, jak bardzo jest samotny bez względu na to, jak wiele osób go otacza. Cała ta sytuacja powoli zaczynała go przytłaczać, jednocześnie sam czuł się więźniem własnych myśli. Nawet, jeżeli obecnie przebywał na wolności.

- Nie ma czego. Tacy ludzie powinni wiedzieć, gdzie ich miejsce.

Chanyeol nie zauważył momentu, w którym zawartość kubka, w wyniku jego przewrócenia, wylała się tworząc powiększającą się plamę. Jedyne, co zarejestrował to to, że jego palce mocno zacisnęły się na przedmiocie, a jego knykcie pobielały. Następnie filiżanka poszła w ruch, a zatrzymała się dopiero, gdy uderzyła w ścianę rozpadając się na wiele małych kawałków. Trzask rozbijającej się porcelany przestraszył Hanbyul, jednak zagłuszył dźwięk otwieranych drzwi, a osoba, która dopiero co weszła do domu patrzyła na wszystko z niedowierzaniem.

- Nie wierzysz mi?! - Szybkimi krokami architekt pokonał odległość dzielącą go od siostry, po chwili łapiąc ją za ramiona. - Nie wierzysz mi? - dodał spokojniej. - Dobrze. Nie potrzebuję tego. Takimi słowami tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że te wszystkie twoje starania, aby siłę  utrzymać nas jako jedno są bezcelo...

Nagle Park został przyparty do ściany przez Sehuna, który wcześniej odepchnął ze swojej drogi adwokata i teraz patrzył na niego oczyma pełnymi nienawiści. Emanując łatwo dostrzegalną niechęcią do starszego brata przez co mogłoby się wydawać, że wcale nie są ze sobą spokrewnieni.

- Jak śmiesz?! Jedyną osobą, która nie pozwala nam być rodziną jesteś tylko i wyłącznie ty i twoje kłopoty. - Wycedził najmłodszy z rodzeństwa, mocniej zaciskając dłoń trzymaną przy kołnierzu koszuli Yeola.

Architekt znajdując w sobie ostatnie pokłady siły, odepchnął blondyna patrząc spłoszonym wzrokiem na wszystkich dookoła. Jednak to Baekhyunowi poświęcił najwięcej uwagi szukając w jego ciemnym spojrzeniu choć cienia zrozumienia i wsparcia.

- Mam tego dość. - Oznajmił załamanym głosem, jednocześnie trzymając się za nasadę nosa.

♦♦♦

Zmęczone ciało architekta leżało na dużym, dwuosobowym łóżku, a sam Chanyeol wpatrywał się w ciemny sufit. W tym momencie nie miało znaczenia dla niego nic prócz własnych myśli, które co chwila zbaczały na inny tor sprawiając, że mężczyzna był coraz bardziej zdezorientowany. Dookoła panowała przenikliwa cisza, a chłód wpadający przez na wpół otwarte okno powodował ciarki na jego ciele. Z kolei na policzkach widniały ślady, po dawno wyschniętych łzach.
Lekkie puknięcie w drzwi wyrwało go z zamyślenia przez co skierował swoje spojrzenie w stronę wejścia do pokoju, w którym pojawił się niski brunet. Park zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, a gdy w końcu dotarł do twarzy napotkał patrzące na niego czekoladowe tęczówki.
Utonął w ich głębi.
Bo były piękne.

♦♦♦

A/N: Witamy! ^^
Oto udostępniamy Wam trzeci rozdział "Drugiej Prawdy" oraz nowy szablon xd
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba i nie wiedząc co napisać, kończymy ;3
JEDNAKŻE!
Ludzie, dajcie jakieś oznaki życia. Komentujcie i oceniajcie, bo do zmarłych pisać nie chcemy xd
Cztery komentarki = nowy rozdział
PS Witamy Uszati, IswedWolf, Hurri, neji☆, Tafin i Andres!!!
Komentujcie, oceniajcie i polecajcie xd


§ XOXO ~ Sejin & Soomi §