Poranny, aczkolwiek chłodny wiatr uderzył w zmęczoną twarz Chanyeola sprawiając, że ten oprzytomniał nieco, a jego bordowe włosy zatańczyły na wietrze. Słońce, które powoli wychodziło zza chmur rozświetlało jego twarz i czekoladowe tęczówki ukazując zazwyczaj mało widoczne jaśniejsze plamki, a na jego policzkach ukazały się różowe rumieńce powstałe w wyniku różnic temperatur panujących w areszcie i na wolności.
Na usta architekta wpłynął lekki uśmiech, który nie był w stanie odzwierciedlić tego, co w tej chwili czuł.
Radość z możliwości przebywania na świeżym powietrzu i świadomość, że nikt nie kontroluje go na każdym kolejnym kroku.
Rozglądając się dookoła zauważył, iż niektóre elementy otoczenia były identyczne.
Jak tamtego wieczora.
W dalszym ciągu pamiętał, jak jadąc samochodem przez niemal puste uliczki Seulu mijał drzewa usłane kolorowymi liśćmi, a deszcz rozmazywał krajobraz czyniąc go niezdefiniowaną plamą.
Pamiętał również zdenerwowanie, jakie towarzyszyło mu podczas sytuacji, która ukształtowała jego dalsze losy i niemałą ekscytację pojawiającą się w momencie przekroczenia progu nieswojego mieszkania i strach, gdy uciekał.
Nim zdążył się zorientować jego nogi, a może właściwie głęboko skrywane pragnienie zaprowadziło go pod budynek najbliższego szpitala. Kolejne czynności wykonywał niemal machinalnie; tak, jakby nie był już dłużej sobą, a zaprogramowanym robotem.
Z roztargnieniem i nutą agresji przemierzał sterylne korytarze, w poszukiwaniu tego właściwego człowieka. W wielkim pośpiechu otwierał kolejne drzwi i wzburzał irytację w pacjentach chcących odpocząć, jednak nie obchodziło go to, ponieważ chciał znaleźć swój cel. Jego trzęsące się dłonie raz po raz chwytały kolejne klamki, by po chwili ponownie je zamknąć, a on sam powoli tracił wszelakie nadzieje na znalezienie osoby, której poszukiwał. Nie obchodziły go zdziwione spojrzenia pielęgniarek, ani fakt, że swoim zachowaniem mógł wzbudzić podejrzenia ochroniarzy. Przecież roboty robią to, do czego zostały stworzone.
Rozejrzał się jeszcze raz po długim korytarzu, jednak tym razem jego wzrok padł na wcześniej niedostrzeżone drzwi oznakowane numerem sześćdziesiąt osiem. Chanyeol nigdy nie był w stanie uwierzyć w nadprzyrodzone historie różnych ludzi, lecz teraz niemal namacalnie odczuwał przyciąganie tamtego miejsca. Architekt nie mając siły do sprzeciwu, podążył w tamtym kierunku, a w momencie, w którym drzwi ustąpiły pod naciskiem jego dłoni zobaczył bladą sylwetkę zlewającą się ze śnieżnobiałą pościelą oraz stojącą nieopodal kroplówką podpiętą do chudego nadgarstka ze srebrną bransoletką ying yang, którą sam niegdyś jemu podarował.
Przerażonym wzrokiem studiował twarz młodego chłopaka nie dowierzając, że kiedykolwiek może aż tak źle wyglądać.
Gdy na niego patrzył w jego myślach przewijało się wiele słów, które chciał powiedzieć, jednak najgłośniejszymi z nich było poczucie winy.
Bardzo żałował.
♦♦♦
W życiu każdego z nas pojawiają się chwile, kiedy nic nie idzie po naszej myśli.
Ludzie znajdują upodobanie w podcinaniu skrzydeł innym i z wielką przyjemnością manipulują nimi sprawiając, że coś będące w rzeczywistości wspaniałym w ich oczach jest niewarte niczego. Kłamią chcąc ukryć prawdę mogącą im zaszkodzić, bo tak naprawdę ich całe życie od zawsze było tylko ułudą, a oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Żyją myśląc, że wszystko jest tak, jak być powinno, kiedy wcale tak nie jest.
A Byun Baekhyun musi o tym wszystkim wiedzieć.
- Panie adwokacie - wypolerowane, czerwone paznokcie rytmicznie stukały w stół. - Proszę wytłumaczyć temu przemiłemu panu, że tutaj znajduje się mój brat, a ja chcę go odebrać.
- Przecież powiedziałem już pani, że pan Park Chanyeol dawno stąd wyszedł. - funkcjonariusz stojący naprzeciwko Hanbyul uniósł brew ku górze. - Jak głupia musi pani być, żeby nie zrozumieć tego, o czym mówię pani od pół godziny?
- A jak bardzo musi pan być niekulturalny, aby w taki sposób zwracać się do kobiety? - Baekhyun uniósł jeden kącik ust ku górze. Cała ta nieprofesjonalna sytuacja powoli zaczynała grać mu na nerwach. Czuł się prawie jak biznesmen pośród kur, a jego przekonanie dotyczące głupoty stróży prawa w dzisiejszych czasach tylko właśnie się potwierdziło.
-Ahh, dziękuję Baekkie - kobieta widząc w adwokacie sojusznika, lekko pogładziła go po ramieniu, jednocześnie z wyższością uniosła lekko podbródek. Spojrzała prosto w oczy przystojnemu Bang Younggukowi, który nie mogąc znieść jej pewności siebie - spuścił wzrok. Hanbyul wygrała.
Czarnowłosy widząc zaistniałą sytuację odchrząknął znacząco. - Tak więc, co z Park Chanyeolem?
- Wyszedł. - Stwierdził , chcąc zbyć irytującego go adwokata.
Jednakże nie było to dobre posunięcie, ponieważ wzbudził jeszcze złość we wcześniej zdenerwowanym już Baekhyunie, który właśnie, ukazując stan, w którym się znajduje, zapomniał się i powiedział używając dialektu z jego rodzinnego miasta:
- Widzę, że dzisiaj niczego się nie dowiemy. - Hanbyul zmierzyła nieco zdziwionym wzrokiem Byuna.
- Oh! Baekkie nawet nie wiesz jak twój głos seksownie brzmi, kiedy tak mówisz... - Dialekt z Busan sprawił, że dwudziestoośmiolatka zaczęła marzyć. Nie zauważyła więc tego, jak Bang po cichu oddalił się od nich, jednakże chwilę później spojrzała pytająco na Baekhyuna, a gdy ten wzruszył ramionami, powiedziała: - Wiesz, co? Ja mam tego wszystkiego dość. Jeden ucieka, drugiego w ogóle tu nie ma, a ja nie mam zamiaru ich szukać!
Adwokat dostrzegłszy szybki zanik bojowego nastawienia kobiety zdecydował skorzystać na tym i uśmiechając pod nosem, skierował się w stronę wyjścia.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że stylistka za nim podąży.
Chłodny wiatr uderzył w jego zmęczoną twarz, a czarne włosy zatańczyły na wietrze, natomiast święcące wysoko na niebie słońce zaczęło ogrzewać blade policzki. Wcześniej widoczny uśmiech poszerzył się w akcie radości i dumy z samego siebie.
Z tego, że może znajdować się w miejscu, w którym jest oraz spełniać swoje marzenia, bo tam, skąd pochodzi, nie byłby w stanie.
Nadal wyraźnie pamiętał krzyki zrozpaczonej matki, która błagała jego ojca o to, by poświęcił im trochę więcej czasu niż papierom w swoim biurze. Mimo to, i tak tego nie robił. Ważniejszym dla niego było pracowanie nad udoskonalaniem swoich umiejętności oraz ciągle rosnąca potrzeba zarabiania większej ilości pieniędzy niż dotychczas.
Był materialistą i zagorzałym pracoholikiem, czego Baekhyun nienawidził, jednak nade wszystko zawdzięczał mu jedno.
Większą siłę do realizowania swoich celów.
♦♦♦
Brzdęk kluczy rzuconych na szafkę stojącą w przedpokoju oderwał Chanyeola od jego wcześniejszego zajęcia, którym było parzenie kawy.
- Mówię ci, jeśli tylko zobaczę tego smarkacza, to... - Urwana wypowiedź, niema groźba i dwie pary oczu wystarczyły, aby młody architekt cofnął się o kilka kroków do tyłu. - O, patrzcie, kogo my tu mamy? Hmm.. kogoś, kogo jeszcze rano tutaj nie było.
- Hanbyul...
- Nawet nie próbuj mi się tłumaczyć! Nie jesteś już nastolatkiem, a ja twoją matką! Powinieneś umieć o siebie zadbać... - Kobieta energicznie gestykulowała, jednocześnie posyłając bratu spojrzenie, które w każdej chwili mogłoby zabić.
- Ale.. - Park był zmieszany, co było doskonale słyszalne w jego głosie. Natomiast postać stojąca koło siostry wprowadzała go w lekkie zażenowanie.
- Natychmiast mów, gdzie byłeś!
- U-u Tao. - Odpowiedział z wahaniem Koreańczyk, wlewając napój do kubka.
Nie odzywający się wcześniej czarnowłosy na dźwięk tego imienia wziął głęboki oddech i z niepokojem spojrzał na Chanyeola. - Dlaczego tam poszedłeś?
- Ch-chciałem zobaczyć, jak... jak się czuje.
- CO?! - Wykrzyknęła zbulwersowana dwudziestoośmiolatka, podchodząc bliżej architekta. Po chwili położyła swoje zadbane dłonie na blacie kuchennym tak, jakby ta pozycja miała ułatwić jej uspokojenie się. Od nadmiaru wiadomości zaczynała czuć pulsowanie w skroniach. - Wiesz, Yeollie - w słodkim głosie brunetki słychać było dużą dozę sarkazmu. - Jesteś debilem, wcześniej nie udało ci się go zabić, to teraz szukasz ku temu sposobności? Być może Sehun ma rację.
Baekhyun słysząc bolesne oskarżenia kierowane w stronę Chanyeola, podszedł do starszej, położył dłoń na szczupłym ramieniu i zbliżając się do jej ucha, cichym głosem powiedział:
- Możesz tego żałować. - Słowa te były idealnym odzwierciedleniem tego, co stało się moment później.
Właśnie w tamtej minucie, wszystkie oskarżenia, które zostały już rzucone w jego stronę powróciły, a on na nowo zobaczył, jak bardzo jest samotny bez względu na to, jak wiele osób go otacza. Cała ta sytuacja powoli zaczynała go przytłaczać, jednocześnie sam czuł się więźniem własnych myśli. Nawet, jeżeli obecnie przebywał na wolności.
- Nie ma czego. Tacy ludzie powinni wiedzieć, gdzie ich miejsce.
Chanyeol nie zauważył momentu, w którym zawartość kubka, w wyniku jego przewrócenia, wylała się tworząc powiększającą się plamę. Jedyne, co zarejestrował to to, że jego palce mocno zacisnęły się na przedmiocie, a jego knykcie pobielały. Następnie filiżanka poszła w ruch, a zatrzymała się dopiero, gdy uderzyła w ścianę rozpadając się na wiele małych kawałków. Trzask rozbijającej się porcelany przestraszył Hanbyul, jednak zagłuszył dźwięk otwieranych drzwi, a osoba, która dopiero co weszła do domu patrzyła na wszystko z niedowierzaniem.
- Nie wierzysz mi?! - Szybkimi krokami architekt pokonał odległość dzielącą go od siostry, po chwili łapiąc ją za ramiona. - Nie wierzysz mi? - dodał spokojniej. - Dobrze. Nie potrzebuję tego. Takimi słowami tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że te wszystkie twoje starania, aby siłę utrzymać nas jako jedno są bezcelo...
Nagle Park został przyparty do ściany przez Sehuna, który wcześniej odepchnął ze swojej drogi adwokata i teraz patrzył na niego oczyma pełnymi nienawiści. Emanując łatwo dostrzegalną niechęcią do starszego brata przez co mogłoby się wydawać, że wcale nie są ze sobą spokrewnieni.
- Jak śmiesz?! Jedyną osobą, która nie pozwala nam być rodziną jesteś tylko i wyłącznie ty i twoje kłopoty. - Wycedził najmłodszy z rodzeństwa, mocniej zaciskając dłoń trzymaną przy kołnierzu koszuli Yeola.
Architekt znajdując w sobie ostatnie pokłady siły, odepchnął blondyna patrząc spłoszonym wzrokiem na wszystkich dookoła. Jednak to Baekhyunowi poświęcił najwięcej uwagi szukając w jego ciemnym spojrzeniu choć cienia zrozumienia i wsparcia.
- Mam tego dość. - Oznajmił załamanym głosem, jednocześnie trzymając się za nasadę nosa.
♦♦♦
Zmęczone ciało architekta leżało na dużym, dwuosobowym łóżku, a sam Chanyeol wpatrywał się w ciemny sufit. W tym momencie nie miało znaczenia dla niego nic prócz własnych myśli, które co chwila zbaczały na inny tor sprawiając, że mężczyzna był coraz bardziej zdezorientowany. Dookoła panowała przenikliwa cisza, a chłód wpadający przez na wpół otwarte okno powodował ciarki na jego ciele. Z kolei na policzkach widniały ślady, po dawno wyschniętych łzach.
Lekkie puknięcie w drzwi wyrwało go z zamyślenia przez co skierował swoje spojrzenie w stronę wejścia do pokoju, w którym pojawił się niski brunet. Park zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, a gdy w końcu dotarł do twarzy napotkał patrzące na niego czekoladowe tęczówki.
Utonął w ich głębi.
Bo były piękne.
♦♦♦
A/N: Witamy! ^^Oto udostępniamy Wam trzeci rozdział "Drugiej Prawdy" oraz nowy szablon xdMamy nadzieję, że Wam się spodoba i nie wiedząc co napisać, kończymy ;3JEDNAKŻE!Ludzie, dajcie jakieś oznaki życia. Komentujcie i oceniajcie, bo do zmarłych pisać nie chcemy xdCztery komentarki = nowy rozdziałPS Witamy Uszati, IswedWolf, Hurri, neji☆, Tafin i Andres!!!Komentujcie, oceniajcie i polecajcie xd
§ XOXO ~ Sejin & Soomi §
Tak troszku rodzina Yeola jest popieprzona, ze tak powiem. Czumu ta jego siostra tak mu powiedziała? W sumie też bym inaczej nie zareagowała jak Chan, bo te słowa faktycznie go zabolały ;; Ugh. A niech się wypchają, co jest do cholery, bo nie ogarniam ;;; Albo ja jestem mało rozumna ;;;
OdpowiedzUsuńLubię postać Baekhyuna, naprawdę. Mam nadzieję, że przynajmniej on nie będzie jak rodzina Chanyeola ;;; Aaa, nie wiem. Może i miał jakąś przeszłość, ale że aż tak bardzo to mu wypominać? No to po cholerę się starała? Jezu, te opowiadanie ma w sobie jakąś nutkę i chcę od razu kolejny rozdział ;__; Rozdział boski, na serio.
Uhg, przepraszam na moje rozżalenia, ale jestem świeżo po przeczytaniu i tak trochę feelsy mnie zabijają ;;
I Yeollie na szablonie, śliczny jest~ Wow <3
Pozdrawiam.
Park zachowuje się podejrzanie! W sumie to nawet miło z jego strony, że odwiedził Zitao w szpitalu, ale przestępcy, którzy czują wyrzuty sumienia przeważnie odwiedzają miejsce zbrodni. Wybacz! Pojechałam tutaj informacją z lektury. Siostra Chana powinna czasem ugryźć się w język, bo jej słowa były cholernie bolesne dla zagubionego architekta. Końcówka obiecująca! Byun zachwyca coraz bardziej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Bombowy rozdział!! Czekam na kolejny! Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji!! *.* Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńgenialne �� z niecierpliwością czekam na następny rozdział ��
OdpowiedzUsuń